poniedziałek, 19 listopada 2012

Po wekendowo-wszyscy żyją

Otóż wekend jak zawsze urozmaicony...tym razem serią wypadków i nieprzyjemnych zdarzeń...na szczęście bez większych ofiar...
Zaczęło się w sobotę...
Meluta spała...Gabrysia jak zawsze nie zwracała na to uwagi latając,tłukąc się i wrzeszcząc...nagle coś spadło,huknęło...mela się podniosła z wózka i bęc plackiem na twarz...Krew z nosa poszła i dwie godziny ryku...bo się dziecko rozżaliło,poza tym niedospane...
Na szczęście nos cały...
Nie minęło dużo czasu...jak matka zajęła się w późne popołudnie zagniataniem ciasta na jabłecznik...ojciec na straży,wyszedł z pokoju na moment by najmłodszej zrobic piciu...nagle łup...i płacz straszliwy.Mały alpinista wlazł na krzesło z krzesła na stół...a ze stołu frrruuu,o podłogę gruchnął...Mąż poleciał...przytargał malucha...a z dzioba krew ciurkiem ciekła.
Wargę przegryzła...na szczęście zęby wszystkie...
Matka o 19.00 zdąrzyła upiec ciasto jak okazało na następny dzień okazało po raz ostatni w naszym obecnym piekarniku.Rano gdy małżonek śniadanko przygotował,zawadził leciutko o szybę piekarnika i ta poszła w drabiazgi.Szkło rozsypało się po całej kuchni...Nie wiem jakim cudem,przecież takie szyby powinny byc bezpieczne...powinny popękac a nie rozsypac się w drobny mak...Także zostałam chwilowo bez piekarnika...
Grunt,że wszyscy cali:)

2 komentarze:

  1. O rzeż ty....ale się porobiło....Dobrze, że cali i że weekend już się skończył ;-) Moja młodsza M. w zeszłym tygodniu w pogoni za starszą wywinęła kozła i przegryzła górą wargę...krew lała się strumieniami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hela jak była w tym samym wieku to rąbła na wargę i niestety bliznę ma do dziś ;/

    OdpowiedzUsuń