niedziela, 30 września 2012

dół

załapałam...
psychicznie nie wyrabiam już...Mam wrażenie,że się kręcę w kółko i nader powtarzam,ale tkwię w martwym punkcie lubo chodzę dookoła i nie jest mi z tym dobrze.
Brak chwili dla siebie.Padam na twarz...bo noce przerąbanie-nieprzespane...jak cień chodzę,wykonuje czynności mechanicznie i spełniam zachciewanki najmłodszych...żygam wręcz tym swoim życiem i potrzebuje odmiany...pracy...wyjścia do ludzi...
Ponad to obarczona jestem problemami rodzinnymi,które ostatnio naszą rodzinę dopadły...jak ksiądz na spowiedzi wysłuchuje zwierzeń i żalów teściowej...zamartwiającą się o szwagierkę i szwagra...bo mają jakieś poważne kłopoty...a któż ich nie ma...?Ale rzeczywiście z dnia na dzień informacje i sytuacja jest coraz gorsza...i też im współczuje...
Dzieciaki w miarę...nawet nie dokuczają zbytnio...ogólnie powinnam się cieszyc bo przecież wszyscy zdrowi,budowa do przodu...zero kredytów,zero długów...super a jednak jest mi źle...Jesienna deprecha?czy cóś...

środa, 26 września 2012

Wenus z Milo


Po



przedszkolu robimy w piachu.Czasem muszę obiecac,że pójdziemy zaraz po,na plac zabaw...bo ostatnio Gabrysia ma kryzys przedszkolny.Nie chce chodzic i już...Więc gdy jest tylko pogoda jest i plac zabaw,a później lody-które ostatnio pokochała:)Poza tym korzystamy z pogody...

Kreatorem byc


mody rzecz jasna.Przedszkolny pokaz eko-mody w tym tygodniu.I oto nasze dzieło...
suknia,torebka korale...
Dzięki Bogu że ktoś wymyślił takie sprytne urządzenie jak zszywacz.:)

Wieczorem tuż przed snem słyszę:
-mamo,wiesz ale śliczną tą sukienkę mi zrobiłaś...

ooo,i dla takich chwil warto byc mamą...:))

sobota, 22 września 2012

Życie w stadzie

Bywa ciężkie...jak to bywa w stadzie wygrywa silniejszy...co nie oznacza,że największy bo u nas jest jakoś na odwrót...Wygrywają Cie najmniejsi.
Poza tym w stadzie takim jak nasze,czyli wielopokoleniowo-problemowym człowiek musi nauczyc się słuchac,przefiltrowywac informacje...jedne brac do siebie,większośc olewac...wypuszczając w eter...
Głównym punktem informacyjnym naszego stada jest rzecz jasna teściowa...Siec informacyjna...na linii dom Reszków(szwagierka)-Detków...odbywa się głównie za jej pośrednictwem...i na odwrót,oczywiście informacjii tajnych i poufnych...Czy chcesz czy nie musisz słuchac...
Szczerze męczy mnie to jak cholera...i uderza czasem mocno...
Cały czas walczę z tym by nauczyc się dystansu i totalnego luzu wobec takich zachowań ale otoczenie mi tego nie ułatwia.
Non stop poruszane tematy...i wymuszane debaty w sprawach które mnie-nas nie dotyczą...
Na domiar tego ty słuchaczu musisz jeszcze przytakiwac.Broń Boże miec swoje-inne zdanie...bo wtedy i ty jesteś ten zły...



niedziela, 16 września 2012

Remontowo-pozytywnie-podbitka






Remontowo-pozytywnie

przed


 po



Dziura na okno powiększona.Kocham okna...światło i słońce...dlatego zależało głownie mi,na tym by to wyjście tarasowe zwłaszcza że jest południowe było jak największe...Teraz jest zadowalające...całe 256cm...i na pewno będzie przesuwne.

Podobnie znaczy gorzej

nawiązując do poprzedniego posta...niedziela...Powtórka z rozrywki również od rana...Za jakie grzechy?Brak słów by opisac ten kocioł...nadmienie tylko że lawina gorąca która zalewała mnie wczoraj...dziś zaowocowała puszczeniem pawia w toalecie...

sobota, 15 września 2012

Sobota w piekle

wyjśc i zatrzasnąc za sobą drzwi,wystrzlic się w kosmos bądź zapaśc pod ziemię...nie czuc,nie byc...nie myślec...
Od rana panny nie w humorze ledwo wstały,jeszcze dobrze oczu nie otworzyły...stuknęły się łbami i ryk...tak to się rozpętało...piekło.Potem jeszcze ryk i ryk i ryk...przeplatany z mamooooo...mamo...i marudzeniem młodszej...
non stop człowiek coś musi...ogarnąc chałupę z dwoma rzepami i ogarnąc rzepy...to jakaś rzeźnia...
Zupa wykipiała...zabawki wszędzie...drące się dzieciory biegające w kółko znosząc i przenosząc stosy rzeczy z prędkością światła...hałas...pianie...piski i ryki...ja w pół zgięta...jakbym kręgosłup na loterii wygrała...zbieram odnoszę i klnę pod nosem...bije rekordy w ilości kilometrów pokonanych we własnym mieszkaniu...sprzątam,sprzątam,sprzątam i nadal syf...hałas...i haos...
Boże co ja tu robię?Kim ja jestem?cisza...cisza....cicho...!
Krzyczę bo nie daje rady,z nimi i ze sobą...Codziennie mam wrażenie kotła w brzuchu...fala gorąca mnie zalewa od środka...stres...i jutro będzie podobnie....

czwartek, 13 września 2012

Z cyklu-remonty




Jesteśmy na etapie ocieplenia...Małżonek ze swym ojcem dzielnie wciskają watę tam gdzie się da...Robotnicy kładą nam podbitkę.Pięknie to wygląda z zewnątrz...dach jest na prawdę wyjątkowy...
Niestety mimo najlepszych chęci nie uda nam się położyc instalacji grzewczo-hydraulicznych...i zmienic pieca,bo trzeba przecież liczyc się z tym,że już za miesiąc możemy palic...no i dopiero ruszymy na wiosnę...Elektrycy natomiast już umówieni.
W tym roku jeszcze drzwi frontowe muszą byc i okno balkonowe i tu jest problem.Jakie?przesuwne czy zwykłe...Wnęka będzie miała ok 2,60m...małżonek uparł się na przesuwne i mnie się takie podoba choc przyznam,że cena mnie zwala z nóg...ale sama nie wiem może warto zainwestowac i miec już tak jak się chce...zobaczymy...

środa, 12 września 2012

Ognisko












Z okazji rozpoczęcia roku szkolnego ognisko parafialne...zorganizowane przez księdza...Super okazja do spotkania.Dzieciaki zadowolone w swoim żywiole.Były kiełbaski,huśtanie...bieganie i tańczenie...konkursy,świetna zabawa...i pełna integracja:)

sobota, 8 września 2012

Zaległe




Miejsce















Nasze małe miejsce.Jakże inne od tych wielkich placów zabaw-molochów miastowych...wypełnionych po brzegi atrakcjami,sprzętami i ludźmi którzy się nie znają...dziecmi szalejącymi i skaczącymi sobie po głowach...U nas...ubogo i skromnie...Jeszcze nie dawno mieliśmy jedynie zjeżdżalnie...z mini ścianką do wspinania...teraz lotnisko zasponsorowało trzy nowe zabawki...Ile radości było w naszych starszakach...Starsza siostra z piskiem pobiegła mało co butów nie gubiąc po drodzę...i huśtawka i kład...i druga huśtawka moja...twoja...
O dziwo nie ma awantur...o dziwo nie ma przepychanek...U nas dziec lgną do dzieci...super się bawią...Dla mnie to miejsce niegdyś zbawienne...Gabrysia wpadała i ryła...a człowiek mógł złapac odrobinę świeżego powietrza...Teraz niestety...mały kapo w postaci Amelajdy nie da nawet tyłka na moment posadzic...kregosłup mi pęka...

Skąd?

brac cierpiliwośc...?będąc całymi dniami z dziecmi...non stop.Bez babci która weźmie z własnej chęci...bez taty który wiecznie w pracy bądź na ściance ocieplając dom...skąd?Przecież nie z kosmosu...Wszystko ma swoje granice.Dzieciaki potrafią doprowadzic do szału,każda matka o tym wie...i jak ma się czuc człowiek który nie ma odskoczni...pomocy...jakiegoś wyjścia z klatki chociaż na chwile...?I jak się ma to moje rozwodzenie do matek wypowiadających się w popularnych programach telewizyjnych,celebrytkach które z uśmiechem na twarzy i w pełnym makijażu chwalą jak to pięknie i cudownie byc mamą...owszem...dla tych którzy mają kasę,niańki i sprzątaczki...świetną interesującą pracę na pewno...A dla takiego szaraczka jak ja samotnego na blacu boju to orka na ugorze...
Wczoraj rzucając do strarszej tekst,gdy ta zarządała po raz kolejny czegoś..._
Gabrysia,człowiek nie może sobie przy tobie usiąśc choc na parę minut...!
Na to córka mi odpowiedziała:-Ty nie jesteś czlowiek tylko mama...Jak celnie to ujęła...
Mam żal...Wczoraj pojechałam do moich rodziców,z Gabrysią i Melką...tam ledwo weszłam już chciałm wyjśc...Dziadki-nie mają częstego kontaktu z wnuczkami,a zwłaszcza codziennego i na dłuższą metę...Gabrysia zwłaszcza dla dziadka...to obiekt z z innej planety...denerwuje go to że nie motrafi usiedziec na miejscu,że się kręci...stwierdza wówczas,że ma chyba robaki w tyłku....nie potrafi czasem odpuścic...droczy się z nią...podjudza co doprowadza do płaczu...irytuje go ciągłe otwieranie i klepanie drzwiami...i stwierdza że to nie normalne.Że tak się nie zachowuje dziecko...Przykro mi...wtedy bo...wiem że jego punkt widzenia nie ma nic wspólnego z prawdą...On by chciał traktowac Gabrysię jak dorosłą...a to tylko czterolatek.Nie bronie jej,bo wiem co ma za pazurami i że potrafi byc upierdliwa ale każde dziecko...potrafi...
Zdziwiony był też wielce Amelką...stwierdził...że rozłożymy jej kocyk niech się pobawi zabawkami...Tak...Przecież ona dopiero co zaczęła chodzic i logiczne że żadna siła i najlepsza zabawka nie utrzyma jej w miejscu...
Wybuchłam...powiedziałam wprost co o tym myślę...i jak ogłuchem o ścianę...
Poza tym...to takie przykre...Gabrysia zapakowała do plecaka gry,by pokazac dziadkowi i pograc...Oczywiście dziedek poświęcił jej pare minut,po czym stwierdził że musi iśc gotowac obiad.Noż do jasnej cholery,a po co to dziecko przyjeżdża do tych dziadków...by się nażrec...czy spędzic czas...ona tak szuka tego kontaktu...tak go kocha,a on nic nie rozumie...ech...
A mama...mama nie ma nic do powiedzenia,cały czas wraca do swojej choroby jak mówię:-przecież możesz przyjechac do nas,z drugiej strony...rozmawiając o rehabilitacji...stwierdza,że wszystko jest ok,i ręka sprawna i napady padaczkowe ustały...nie wiem jaka jest prawda...
Wiem tyle liczyc na nich nie mogę pod względem pomocy przy dziewczynach...a szkoda,szkoda mi ich siebie i dzieci...bo każdy traci coś bardzo cennego...ale tak im po prostu wygodnie...
 mam żal...wielki...bałam się głośno to powiedziec...ale tak jest.
Koniec z tym,ja kontaktu na siłę szukac nie będę...


czwartek, 6 września 2012

A.


Roztańczona pipi



Open sezon

czyli chorobowo...sezon otwarty...Gile,gile....i jeszcze raz gile...Po trzech dniach chodzenia do przedszkola.Bijemy jakiś rekord.
Starszaczka w domu.Czekam na rozwój wydarzeń.A w głowie moja wyobraźnia już przesuwa obrazy chorobowej masakry całej rodziny...
Już włosy z głowy rwę,a w żołądku przewraca mi się wszystko...bo co chwile....mamooooooo!!!No jasna dupa...jakbym była pieprzonym robotem...Jak tylko chcę usiąsc do komputera bądź zając się sobą,w starszej siostrze zapalała się czerwona lampka.Uwaga matka chce odpocząc...a dlaczego?i z jakiej racji...Stosy życzeń i zachciewajek sypie jak z rękawa...
Mamo kanapkę,mamo zaśpiewaj,zatańczymy,mamo potańcz...mamo...ja chce oglądac zdjęcia...piciu...przynieś...daj...mamo!!!W tej chcwili jak małpa łazi po łóżeczku Amelajdy,wspina się,wchodzi i schodzi...Amelajda z kolei umila czas,ciągłym pojękiwaniem...przerywanym wieszaniem się na moich nogach...
Cisza na wagę złota.Boże!Jak ja kocham cisze....
Czasami stwierdzam,że się nie nadaje na matkę...

wtorek, 4 września 2012

Rok szkolny

rozpoczęty,trzy dni za nami...Nie było lekko.W niedziele ryk,przy wieczornym kąpaniu...że nie chce iśc do przedszkola,że nie pójdzie,a jak pójdzie to z mamunią i z amelunią,i tatuniem...że sie boi...że nie będzie leżakowac....itp...Na nic tłumaczenia...się zdały trzeba było sposobem in.przekupstwem czyli mamunia odbierze wcześniej,że będzie plac zabaw przy przedszkolu i lody truskawkowe...w zamian za to zero płaczu.I tak było...
Wtorek już bez atrakcji i buntu...
Na razie bez większych zaskoczeń...