niedziela, 29 lipca 2012

Na zielonej trawce





Szura się w samym pampersie,a matka się cieszy bo chwila spokoju...można na moment przycupnąc gdzieś nie dźwigając 11 kilowego grzbieta,bo w wózku to tylko jechac...stac absolutnie nie można...bo nudy.

Laguna...

 po...


 przed...


W piątek pojechaliśmy do dziadków.Po powrocie zastała nas taki widok...ten dach choc styary miał byc nie ruszony...decyzja jednak zapadła.Będzie rozbierany ze względu na fatalny stan i groźbę zawalenia.Pod nim jest części piwnicza i wejście do domu z podwórka...czyli"sień"...Przez nas nazywana"laguną"...każdą szopę nazywamy inaczej...jest Kręgilenia...jabkarania,drtewutnia itp...
Panowie szybko od decyzji przeszli do czynu i po dachu zostały tylko zwały drewna...leżące na podwórku...które znów zamieniło się w śmieciowisko...
Widok po powrocie mnie zaskoczył...i zdruzgotał...nie wiem dlaczego bardziej przeraził niż ten po zawaleniu strychu-w środku domu...
Czuje już chyba zmęczenie materiału...długo to już trwa...i końca nie widac...
Oczywiście pogoda też dała czadu bo dziś nocna ulewa...zrobiła nam w piwnicy jezioro...

Ryby w wodzie









Basen u sąsiadów to stały punkt każdego dnia...dobra zabawa i chwila kiedy mogę usiąśc na moment...gdy ciotka przejmie najmłodszą...
A ta po prostu ryba w wodzie...radości nie ma końca...chlapie się pluska,nie boi...uwielbia wodę...dramat zaczyna się po wyjściu...Starsza już zaprawiona bawi się...pływa w kółku...grzecznie bez scen.Wesoło jest...

środa, 18 lipca 2012

Okiennica


Okno i prysznic...to co lubi najbardziej...najmłodszy członek rodziny...Płacz i lament gdy ktoś ośmieli się przeszkodzic...

Zapakowani



Gdy tylko weszła do domu zamknęła się w swoim pokoju twierdząc,że Amelka nie może bo jej będzie zabierac lalki i przeszkadzac...Nic nam nie pozostało tylko uszanowac wolę królowej.
Po jakimś czasie zaglądam do niej i oto widok.
Wszyscy zapakowani...
gdzie?
...no,mamo na wakacje jadą...cała brygada...

wtorek, 17 lipca 2012

Leje

Ta pogoda się chyba na nas uwzięła.Leje bez przerwy.Nie pamiętam już takiego paskudnego lata.Jeszcze my z tą budową...Po prostu pech jakiś.To tak wolno idzie...czas ucieka,a przed nami jeszcze tyle pracy.By zdąrzyc przed zimą.
Odpływ teściówki...zbijanie tynków w środku,ocieplanie na zewnątrz,szukanie firmy od iniekcji...i przeprowadzenie odgrzybiania,hydraulika cała...nowy piec....byleby zdąrzyc...Martwię się i włosy z głowy rwę..Poza tym wiecznie sama na posterunku...uwięziona i przyciśnięta do muru...małżonek do wieczora w pracy...ja wszystko muszę załatwiac...podejmowac decyzje...dzieci na głowie,objady i cały ten bałagan...Ciężko mi wszystko ogarnąc...No i brak słońca...Cholerna pogoda...dobija ostatni gwózdek...
Na dodatek przygnębiająca wizja wakacji...dla dzieci-w domu...bo nie wiadomo czy będzie czas na to by gdzieś wyjechac...Tak bardzo bym chciała...dla nich...i przygnębiająca wizja pierwszych urodzin najmłodszej...Jak to wszystko pogodzic...nie wiem...
Ja chyba dostane zawału...

piątek, 13 lipca 2012

Inspiracje




Głupie pytania



Czekamy na dachówkę...

Wkurza mnie to jak każdy mówi:
-Czemu się nie budujecie,tylko remontujecie stary dom?
-A kto nam da 400 tysięcy?pytam ja.
Ludzie nie mają pojęcia co mówią...Łatwo powiedziec...budujcie się...
Oczywiście moglibyśmy bo mamy działkę...Ale to trwało by z 10 lat...a może i dłużej...
a mając możliwośc by się rozbudowac...i urządzic powiedzmy w  dwa lata...to dla nas bardziej korzystne.Dziewczynki będą miały swoje pokoje...na tym mi przede wszystkim zależy.Nie jestem pazerna mierzę siły na zamiary...Jak się wszystko skończy to będe miała to o czym zawsze marzyłam.
Swoje drzwi frontowe,które będę mogła zamknąc na klucz...kiedy będę chciała...salon...piękną kuchnię...duży stół...sypialnie...spiżarnie...garderobę....schody....taras 3m*6...wielkie przesuwne okno balkonowe...dwa urocze pokoiki dla dzieci...Czego więcej chciec...No tak może jeszcze suchych ścian...bo wadą starych domów jest niestety wilgoc i mimo,że na górze jej nie mam...to na dole z pewnością jest...ale i z tym będziemy walczyc...iniekcją...i odwodnieneim na zewnątrz...
Lubię ten dom...jest pięknie symetryczny...i ma swoją historię...Uważam,że pod tym kontem mam duże szczęście,że tu trafiłam i moje dzieci mogą miec swoje podwórko po którym latają na bosaka...i jedzą owoce prosto z krzaka...Wiadomo są i wady...Wcześniej wspominane...teściowa...itp...Ale będzie dobrze..może nie łatwo...ale efekt końcowy będzie mnie na pewno zadowalał.

czwartek, 12 lipca 2012

Zaległe z czasów upału


A tak śpi kluseczka


Tak śpi dama


Bo nic sie nie stało

Po nie przespanej rzecz jasna nocy...nadszedł poranek...Otworzyłam zapuchnięte oczy i pomyślałam:-nie dam się,dziś będzie miło,pięknie...bez nerwów i zgrzytów...
Z uśmiechem na ustach rozpoczęła nowy dzień...
Co za pomyłka?Jak się później okazało...
Rano zostawiam na pół godziny Melkę teściówce,gdy jadę z Gabką do przedszkola...ona i tak siedzi w domu.Schodzę na dół,a tu klucz w drzwiach...cicho,ciemno...ani widu,ani słychu szanownej teściowej nie ma...Syknęłam pod nosem...bo mogła przecież coś powiedziec...nie problemu dla mnie wziąc Amelcie tylko inaczej bym sobie zorganizowała poranek,a tu dziec nie ubrany...w gołych nogach...nie bardzo nakarmiony...Ale nic,wyciągnęłam telefon dzwoniedo niej-nie odbiera...
W tym czasie starszaczka zaczęła kombinowac,zakładając i ściągając sobie smycz kluczy na szyję...rozczochrując się zupełnie...i gubiąc przy tym złoty kolczyk...Szlag mnie trafił na miejscu...Syknęłam po raz drugi...ta się rozryczała...ja na klęczkach szukac kolczyka...Amelka na klęczkach z drugiej strony obrabia w paszczy  japonki teściowej...Nie znalazłam...Zagotowałam się...Szybko dzieciaka pod pachy...na górę,ubierac,jechac,bo czasu nie ma.Za mną becząca starszaczka,się wlecze...
Co się później okazało teściowa dla odmiany Bogu ducha winna...mój szanowny małżonek sklerotyk zapomniał mi przekazac,że Zosia jedzie jutro z wynikami teścia do labolatorium.Przez telefon,gdy go opieprzałam...jeszcze wielce zdziwiony...no o co ja się czepiam....Przecież się nic nie stało.No pewnie...kuźwa...

środa, 11 lipca 2012

Zmęczona

jestem...wakacjami,upałami,dziecmi,życiem...wszystkim.Czuje się jak stara kobieta.Jakbym miała ze sto lat.Non stop w biegu...natłok obowiązków mnie przygniata.
A ten remont to też porażka...i nie ze względu na robotników,na brud,pył,kurz...wieczne stukanie walenie,łupanie...porażką jest to wszystko co się dzieje wokoło...Sto tysięcy rad od życzliwych...sto pytań,a dlaczego tak?A dlaczego nie inaczej?A powinniście to i tamto...a dowiedzieliście się...kij wam wszystkim w oko!!!G...was to obchodzi...!!!Już mam dosyc tego ględzenia...odwiecznej krytyki zwłaszcza bo ludziska już takie są...że najchętniej to zniechęcic by chcieli...
I jeszcze ta moja teściowa.To historia nie do opisania.To kobieta która jak pies nosem wyczuwa sytuacje,łazi...podsłuchuje...klepie głupoty...i sieje taki zament...że głowa mała...
Amelia ząbkuje,maruda jęczy...i pcha się na ręce...bawic się nie umie za grosz...zabawki mogłyby w ogóle nie istniec...za to woda...basen...nawet brodzik wanny jest numerem jeden...
Gabrysia znów urosła.Jest już taka duża...tylko słuch jej się chyba pogorszył,bo nie słucha sie wcale...Weszła w fazę wyciszenia,ale i tak potrafi wyprowdzic człowieka z równowagi...
Ojciec całymi dniami poza domem.
A ja...tkwie w centrum tego cyrku i nie mam dokąd uciec...Spokoju za grosz...pomocy za grosz...