wtorek, 27 listopada 2012

Nocka po nocce

hardcore nadal trwa.Wróciłam z nocki i idę na nockę...
Tam zakładam słuchawki na uszy i zmieniam się w maszynę...sortującą.Wyłączam się bo ludzie są okropnie nieprzyjaźni...i to mnie boli najbardziej...bo obok pieniędzy drugorzędną nader ważną sprawą jest atmosfera w pracy...a ta jest fatalna...Traktują człowieka jak wroga...albo bardzo pretensjonalnie...oczywiście się wysługują...gdyby nie osoby wraz ze mną przyjęte gęby nie miałabym do kogo otworzyc...
Czas biegnie w zwolnionym tempie...tony przesyłek przerzuconych przez ręce,a minuty...wolniutko wolniusięńko sobie pełzną...
Oczy...ledwo otwieram...jestem jak przeciągnięta przez imadło...taka wymiętolona i zużyta...czerwone krwinki w gałkach ocznych uśmiechają się do mnie co dzień  z lustrzanego odbicia...
Gardło zainfekowane...przeziębienie zaatakowało krtań...ledwo mówię...głos jak przepita żulica.
W głowie wizja Świąt...które kocham i czekam na ten czas z upragnieniem...prezenty w głowie również,pomysły się rodzą...
Dzieci grzeczne...Gabrysia w domu-kaszel...Amelia się trzyma...kochane są ostatnio...lubię do nich wracac...
Szukam pozytywów...moja skłonnośc do narzekania tłumi to co dobre.Więc teraz dla równowagi będę też...mówic o tym co dobre,doceniac to co mam...

Tak czasami narzekam na te moje dzieciaki,na życie i na brak czasu dla siebie...bo to wszystko nie jest łatwe...bo człowiek mierzy się sam ze sobą i czasem nie daje rady...zwłaszcza w pojedynkę.
Ostatnio jednak utkwiła mi scena z pewnego serialu...i mimo,że to tylko film przecież miliony takich sytuacji mają miejsce w realnym życiu...
Kobieta straciła w wypadku samochodowym,synka i męża...ocalała jedynie córeczka...kiedy jeszcze żyli,a lekarze próbowali ratowac ich życie,poinformowana o całej sytuacji zapytała...
-przy kim mam teraz byc...kto odejdzie pierwszy?
A później gdy już było po wszystkim i siedziała przy swoim martwym synku,w rozmowie z pielęgniarką opowiadała...o przeszłości i przytoczyła właśnie owe sytuacje,gdzie tak bardzo brakowało jej czasu dla siebie,by móc usiąśc z książką w fotelu...nie mogła tego zrobic....
a teraz już może....
Czym jest w takiej sytuacji książka...i czas...sam na sam ze sobą...?
Wiem,że nie można generalizowac...ale trzeba też doceniac to co się ma....na prawdę...
Szukac tego czasu dla siebie...bo każdy tego potrzebuje...ale nie obwiniac za jego brak najbliższych...
Ja czasem to robiłam...

2 komentarze:

  1. Tak, masz rację, trzeba doceniać to co jest :) Cieszyć się tu i teraz, nie w przyszłości, bo tam nas jeszcze nie ma, a tak na prawdę dziś nie wiesz, gdzie będziesz jutro....
    Pozdrawiam i życzę dużo snu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ehhh no tak:( ja doceniam i zdaję sobie sprawę z zagrożeń i z tego, że wszystko nagle może szlag trafić. Ale czasem chciałabym mieć więcej czasu dla siebie. Bo to, że może się przydarzyć nam jakaś tragedia nie oznacza, że nie mogę mieć dość.

    OdpowiedzUsuń