poniedziałek, 10 grudnia 2012

Nowy adres

Znów

Koniec.Z blogiem.Najłatwiej jest założyc nowe konto na gmeilu i nowego bloga...zamiast dokupowac przestrzeni i to nie z oszczędności...bo próbowałam ale kartę moją bankomatową mi odrzucało w systemie itp...więc założyłam nowego bloga znów...
niedługo dam znac co i jak...i gdzie mnie szukac:)

Pytanie

Czy kiedyś skończyła wam się pamięc na gmeilu?bo mi chyba tak...Trzeba dokupic...mieliście z tym do czynienia...Bo nie wiem jak i co mam zrobic...a przez to żadnych fotek już nie mogę umieszczac na blogu...:(

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozmowy kontrolowane

G.-mamo,ja chce jeszcze orzechy!obierz mi!
ja.-idź do taty...
T.-ja ci nie obiorę...
G.-mamoooo!
Ja.-Gabrysiu ja też nie,bo nie mamy dziadka do orzechów,się zepsuł...
G.-no to zawołaj go...

G.mamo!zrób mi frytki!
Ja.-Gabrysiu,frytki jadłaś wczoraj nie można codziennie ich jeśc,bo będziesz miała dużą pupę...
G.-taką jak ty?
:/

Wracając z jarmarku świątecznego...Gabrysia w samochodzie z tyłu wsuwając fryty z macdolca mówi:
-Tato,nie jedz tak szybko...bo wiesz ja nie boje się pana policjanta,że nam manadat wlepi...tylko jak tak szybko jedziesz to ja się boje,że mi wszystkie frytki powypadają...

Rozmowa wieczorna.
Ja.Gabrysiu jutro jedziecie do planetarium tak?
G.tak pani nam mówiła...
Ja.A mówiła czym pojedziecie,pewnie autokarem?
G.Nie wiem czy autokrarem czy samolotem,ale chyba samolotem bo my przecież tam gwiazdy oglądac będziemy...
 

wtorek, 27 listopada 2012

Nocka po nocce

hardcore nadal trwa.Wróciłam z nocki i idę na nockę...
Tam zakładam słuchawki na uszy i zmieniam się w maszynę...sortującą.Wyłączam się bo ludzie są okropnie nieprzyjaźni...i to mnie boli najbardziej...bo obok pieniędzy drugorzędną nader ważną sprawą jest atmosfera w pracy...a ta jest fatalna...Traktują człowieka jak wroga...albo bardzo pretensjonalnie...oczywiście się wysługują...gdyby nie osoby wraz ze mną przyjęte gęby nie miałabym do kogo otworzyc...
Czas biegnie w zwolnionym tempie...tony przesyłek przerzuconych przez ręce,a minuty...wolniutko wolniusięńko sobie pełzną...
Oczy...ledwo otwieram...jestem jak przeciągnięta przez imadło...taka wymiętolona i zużyta...czerwone krwinki w gałkach ocznych uśmiechają się do mnie co dzień  z lustrzanego odbicia...
Gardło zainfekowane...przeziębienie zaatakowało krtań...ledwo mówię...głos jak przepita żulica.
W głowie wizja Świąt...które kocham i czekam na ten czas z upragnieniem...prezenty w głowie również,pomysły się rodzą...
Dzieci grzeczne...Gabrysia w domu-kaszel...Amelia się trzyma...kochane są ostatnio...lubię do nich wracac...
Szukam pozytywów...moja skłonnośc do narzekania tłumi to co dobre.Więc teraz dla równowagi będę też...mówic o tym co dobre,doceniac to co mam...

Tak czasami narzekam na te moje dzieciaki,na życie i na brak czasu dla siebie...bo to wszystko nie jest łatwe...bo człowiek mierzy się sam ze sobą i czasem nie daje rady...zwłaszcza w pojedynkę.
Ostatnio jednak utkwiła mi scena z pewnego serialu...i mimo,że to tylko film przecież miliony takich sytuacji mają miejsce w realnym życiu...
Kobieta straciła w wypadku samochodowym,synka i męża...ocalała jedynie córeczka...kiedy jeszcze żyli,a lekarze próbowali ratowac ich życie,poinformowana o całej sytuacji zapytała...
-przy kim mam teraz byc...kto odejdzie pierwszy?
A później gdy już było po wszystkim i siedziała przy swoim martwym synku,w rozmowie z pielęgniarką opowiadała...o przeszłości i przytoczyła właśnie owe sytuacje,gdzie tak bardzo brakowało jej czasu dla siebie,by móc usiąśc z książką w fotelu...nie mogła tego zrobic....
a teraz już może....
Czym jest w takiej sytuacji książka...i czas...sam na sam ze sobą...?
Wiem,że nie można generalizowac...ale trzeba też doceniac to co się ma....na prawdę...
Szukac tego czasu dla siebie...bo każdy tego potrzebuje...ale nie obwiniac za jego brak najbliższych...
Ja czasem to robiłam...

niedziela, 25 listopada 2012

Prawda w piosence

Jak dzieci trafnie potrafią ując pewne sprawy...jak dobrymi są obserwatorami...
Dziś gdy suszyłam w łazience włosy słyszę jak starsza podśpiewuje...

-tata wypije sobie chętnie pyfffko...a mama musi prasowac,i ciężko pracowac....lalala....a ja idę na bal...

ot...nic dodac nic ując....całe sedno:))