wtorek, 17 lipca 2012

Leje

Ta pogoda się chyba na nas uwzięła.Leje bez przerwy.Nie pamiętam już takiego paskudnego lata.Jeszcze my z tą budową...Po prostu pech jakiś.To tak wolno idzie...czas ucieka,a przed nami jeszcze tyle pracy.By zdąrzyc przed zimą.
Odpływ teściówki...zbijanie tynków w środku,ocieplanie na zewnątrz,szukanie firmy od iniekcji...i przeprowadzenie odgrzybiania,hydraulika cała...nowy piec....byleby zdąrzyc...Martwię się i włosy z głowy rwę..Poza tym wiecznie sama na posterunku...uwięziona i przyciśnięta do muru...małżonek do wieczora w pracy...ja wszystko muszę załatwiac...podejmowac decyzje...dzieci na głowie,objady i cały ten bałagan...Ciężko mi wszystko ogarnąc...No i brak słońca...Cholerna pogoda...dobija ostatni gwózdek...
Na dodatek przygnębiająca wizja wakacji...dla dzieci-w domu...bo nie wiadomo czy będzie czas na to by gdzieś wyjechac...Tak bardzo bym chciała...dla nich...i przygnębiająca wizja pierwszych urodzin najmłodszej...Jak to wszystko pogodzic...nie wiem...
Ja chyba dostane zawału...

3 komentarze:

  1. Życzę aby choć troszkę z górki było....

    OdpowiedzUsuń
  2. Puki co kiepsko, ale pomyśl jak będzie...pięknie ,nowocześnie, osobne wejście,dużo przestrzeni-pierwsza się zapisuję na parapetówę:):):)
    Wakacji też trochę szkoda,ale przecież będą następne i na wekeend też zawsze można gdzieś wyskoczyć :)... niestety zawsze jest coś za coś -ja tak miałam dwa lata temu...nic się nie łam i wpadnijcie w końcu z wizytą-czekam:)

    OdpowiedzUsuń