po...
przed...
W piątek pojechaliśmy do dziadków.Po powrocie zastała nas taki widok...ten dach choc styary miał byc nie ruszony...decyzja jednak zapadła.Będzie rozbierany ze względu na fatalny stan i groźbę zawalenia.Pod nim jest części piwnicza i wejście do domu z podwórka...czyli"sień"...Przez nas nazywana"laguną"...każdą szopę nazywamy inaczej...jest Kręgilenia...jabkarania,drtewutnia itp...
Panowie szybko od decyzji przeszli do czynu i po dachu zostały tylko zwały drewna...leżące na podwórku...które znów zamieniło się w śmieciowisko...
Widok po powrocie mnie zaskoczył...i zdruzgotał...nie wiem dlaczego bardziej przeraził niż ten po zawaleniu strychu-w środku domu...
Czuje już chyba zmęczenie materiału...długo to już trwa...i końca nie widac...
Oczywiście pogoda też dała czadu bo dziś nocna ulewa...zrobiła nam w piwnicy jezioro...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz