sobota, 15 września 2012

Sobota w piekle

wyjśc i zatrzasnąc za sobą drzwi,wystrzlic się w kosmos bądź zapaśc pod ziemię...nie czuc,nie byc...nie myślec...
Od rana panny nie w humorze ledwo wstały,jeszcze dobrze oczu nie otworzyły...stuknęły się łbami i ryk...tak to się rozpętało...piekło.Potem jeszcze ryk i ryk i ryk...przeplatany z mamooooo...mamo...i marudzeniem młodszej...
non stop człowiek coś musi...ogarnąc chałupę z dwoma rzepami i ogarnąc rzepy...to jakaś rzeźnia...
Zupa wykipiała...zabawki wszędzie...drące się dzieciory biegające w kółko znosząc i przenosząc stosy rzeczy z prędkością światła...hałas...pianie...piski i ryki...ja w pół zgięta...jakbym kręgosłup na loterii wygrała...zbieram odnoszę i klnę pod nosem...bije rekordy w ilości kilometrów pokonanych we własnym mieszkaniu...sprzątam,sprzątam,sprzątam i nadal syf...hałas...i haos...
Boże co ja tu robię?Kim ja jestem?cisza...cisza....cicho...!
Krzyczę bo nie daje rady,z nimi i ze sobą...Codziennie mam wrażenie kotła w brzuchu...fala gorąca mnie zalewa od środka...stres...i jutro będzie podobnie....

1 komentarz: