sobota, 8 września 2012

Skąd?

brac cierpiliwośc...?będąc całymi dniami z dziecmi...non stop.Bez babci która weźmie z własnej chęci...bez taty który wiecznie w pracy bądź na ściance ocieplając dom...skąd?Przecież nie z kosmosu...Wszystko ma swoje granice.Dzieciaki potrafią doprowadzic do szału,każda matka o tym wie...i jak ma się czuc człowiek który nie ma odskoczni...pomocy...jakiegoś wyjścia z klatki chociaż na chwile...?I jak się ma to moje rozwodzenie do matek wypowiadających się w popularnych programach telewizyjnych,celebrytkach które z uśmiechem na twarzy i w pełnym makijażu chwalą jak to pięknie i cudownie byc mamą...owszem...dla tych którzy mają kasę,niańki i sprzątaczki...świetną interesującą pracę na pewno...A dla takiego szaraczka jak ja samotnego na blacu boju to orka na ugorze...
Wczoraj rzucając do strarszej tekst,gdy ta zarządała po raz kolejny czegoś..._
Gabrysia,człowiek nie może sobie przy tobie usiąśc choc na parę minut...!
Na to córka mi odpowiedziała:-Ty nie jesteś czlowiek tylko mama...Jak celnie to ujęła...
Mam żal...Wczoraj pojechałam do moich rodziców,z Gabrysią i Melką...tam ledwo weszłam już chciałm wyjśc...Dziadki-nie mają częstego kontaktu z wnuczkami,a zwłaszcza codziennego i na dłuższą metę...Gabrysia zwłaszcza dla dziadka...to obiekt z z innej planety...denerwuje go to że nie motrafi usiedziec na miejscu,że się kręci...stwierdza wówczas,że ma chyba robaki w tyłku....nie potrafi czasem odpuścic...droczy się z nią...podjudza co doprowadza do płaczu...irytuje go ciągłe otwieranie i klepanie drzwiami...i stwierdza że to nie normalne.Że tak się nie zachowuje dziecko...Przykro mi...wtedy bo...wiem że jego punkt widzenia nie ma nic wspólnego z prawdą...On by chciał traktowac Gabrysię jak dorosłą...a to tylko czterolatek.Nie bronie jej,bo wiem co ma za pazurami i że potrafi byc upierdliwa ale każde dziecko...potrafi...
Zdziwiony był też wielce Amelką...stwierdził...że rozłożymy jej kocyk niech się pobawi zabawkami...Tak...Przecież ona dopiero co zaczęła chodzic i logiczne że żadna siła i najlepsza zabawka nie utrzyma jej w miejscu...
Wybuchłam...powiedziałam wprost co o tym myślę...i jak ogłuchem o ścianę...
Poza tym...to takie przykre...Gabrysia zapakowała do plecaka gry,by pokazac dziadkowi i pograc...Oczywiście dziedek poświęcił jej pare minut,po czym stwierdził że musi iśc gotowac obiad.Noż do jasnej cholery,a po co to dziecko przyjeżdża do tych dziadków...by się nażrec...czy spędzic czas...ona tak szuka tego kontaktu...tak go kocha,a on nic nie rozumie...ech...
A mama...mama nie ma nic do powiedzenia,cały czas wraca do swojej choroby jak mówię:-przecież możesz przyjechac do nas,z drugiej strony...rozmawiając o rehabilitacji...stwierdza,że wszystko jest ok,i ręka sprawna i napady padaczkowe ustały...nie wiem jaka jest prawda...
Wiem tyle liczyc na nich nie mogę pod względem pomocy przy dziewczynach...a szkoda,szkoda mi ich siebie i dzieci...bo każdy traci coś bardzo cennego...ale tak im po prostu wygodnie...
 mam żal...wielki...bałam się głośno to powiedziec...ale tak jest.
Koniec z tym,ja kontaktu na siłę szukac nie będę...


2 komentarze:

  1. Biedna, przytulam :(
    Rozumiem Cię aż za dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu czytając Twoje posty, niektóre z nich mogłabym kopiować i wklejać do siebie, jak jadoskonale Cię rozmumiem, to przykre, ale cóż zrobić, pamiętaj nic na siłe.
    A apropo cierpliwości to pamiętaj nie jesteś sama przy dwójce dzieci przy małej różnicy wieku to istna ZAJEZDNIA!
    Trzymaj się cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń