sobota, 2 czerwca 2012

Moja sobota

Same we trzy.Gotowanie.Sprzątanie.Ryk.Sto pytań do.Sto życzeń na raz.Mamo!Mamo!Mamooooo...
Tu się wylało tu rozlało...wytrzyj,zetrzyj...Sto tysięcy kilometrów przedreptanych po domu...bo przynieś,wyniesc...pozamiataj....Piciu siku,kupa...Łeb mi pęka...
Gabrycha dokłada do pieca.Typowy czterolatek-zmieniona-odmieniona...trzy razy odsiadka na karnym krzesełku zaliczona.Nie chce wrzeszczec-ale czasem się nie da!!!No nie...I wina-we mnie bo niby w kim...brak sił...ma dusza udręczona.
Popołudniu.Festyn na boisku przedszkolnym.Starszczaka się uparła by jechac.Odpalam auto.Jedziemy.Tata wrócił więc Mela została...I dobrze,bo Gabrysi się szybko odwidziało.Płacz...jak tylko weszliśmy,ona chce do domu...Świetnie.Nic nie zobaczyłyśmy...w tył zwrot i do auta.
W domu.Znów cały młyn.Kąpanie...wycie...ścieranie z fochami Gabrysi.
Czy kiedyś to minie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz